W ostatnich kilku tygodniach miałem możliwość testowania najnowszego iMaka. Była to wersja 21” w swoim słabszym wydaniu, czyli z procesorem 2,5GHz, dyskiem 500 GB (7200 rpm). Jak przeczytałem parametry na pudełku, to pomyślałem sobie przez mikrosekundę, że jak to? Ja przyzwyczajony do kupowania (i testowania) komputerów w najmocniejszych wersjach mam pracować na jakiejś słabszej konfiguracji?

Od razu powiem, że takie myślenie przy tym komputerze i przy moich zastosowaniach, czyli klasycznych biurowych, to nieporozumienie. Komputer okazał się mega szybki. Kompletnie nie przeszkadzało mi to, że w zestawie nie ma dysku SSD. Ten zamontowany, kręcący się z prędkością 7200 obrotów na minutę znakomicie się sprawdził. iMac stał na moim biurku w domu i na zmianę w pracy przez ponad 3 tygodnie. Robiłem na nim wszystko to co normalnie robię na komputerze, czyli przeglądałem internet, pisałem setki maili, obrabiałem proste pliki graficzne, przeglądałem zdjęcia w iPhoto, obejrzałem kilka filmów, napisałem trochę dokumentów w Wordzie. Z ciekawszych minimalnie więcej wymagających od komputera rzeczy, to złożyłem na nim 2 odcinki MacGadki. Wszystko to działo się bez absolutnie najmniejszego zająknięcia, mam wrażenie, że piłki plażowej na tym komputerze nie uświadczyłem. Co tu dużo mówić, aż chciało mi się pracować przez ten okres, gdy miałem ten sprzęt na biurku. Przyznam się, że to fajnie, że nadeszły czasy, że można sprzęty od Apple kupować w słabszych konfiguracjach, a mimo to przeciętny użytkownik w ogóle nie odczuje problemów związanych z brakiem mocy komputera.

Pisząc o iMaku nie sposób nie wspomnieć o jego wyglądzie. Niby nie powinno to być ważne przy ocenie komputera, ale każdy użytkownik maków wie, że tak nie jest. Kupujemy sprzęt od Apple w pewnym stopniu dla wrażeń estetycznych, a te iMac zapewnia w stopniu ogromnym. Czekając na ten komputer wiedziałem, że to będzie fajne, ale nie spodziewałem się, że aż tak. Komputer jest po prostu piękny. Ogromne wrażenie robi to, że… to w zasadzie tylko trochę grubszy i trochę wyższy monitor. Tak jak wspomniałem używałem tego komputera również w pracy. Jak łatwo się domyślić, nie obyło się bez pytania: „fajny monitor, a gdzie jest jednostka centralna?”.

Kolosalne wrażenie robi brak kabli. Pamiętam jak jeszcze wiele lat temu posiadałem w domu zwykłego PC. Plątanina kabli, która była za komputerem doprowadzała mnie do szału. Mam niezbyt wiele miejsca przy domowym biurku, a to co tam się działo, przerastało ludzkie pojęcie. Do komputera, który stał na podłodze należało podłączyć za pomocą kabli: klawiaturę, myszkę, monitor, kamerkę, głośniki oraz czasami drukarkę. Komputer oraz monitor posiadały dodatkowo dwa osobne kable zasilające. W międzyczasie doszedł kolejny kabel, od internetu. Każdy kto kiedyś miał taki stacjonarny komputer wie, że plątanina kabli za komputerem jest przerażająca. iMac to kompletne przeciwieństwo tego opisu. Podłączamy komputer do prądu i to jest koniec, nie ma żadnych więcej kabli, nie ma niczego . I to jest piękne! Pamiętacie, że kiedyś po internecie krążył taki rysunek – reklama iMaka? To teraz wygląda to tak samo, tylko, że jeszcze nie ma kabli od klawiatury i myszy.

Jest oczywiście kilka rys na tym wydawałoby się nieskazitelnym obrazie tego komputera. Ta bezprzewodowość wszystkiego włącznie z myszką i klawiaturą ma jednak swoje wady. Pisałem o tym tutaj. W dużym skrócie, problemem jest bardzo krótki czas pracy myszki na bateriach jak i dosyć częste rozłączanie obydwu urządzeń. I jeszcze jeden drobiazg, o którym muszę wspomnieć, choć tak naprawdę nie wiem, czy to jest wina tego komputera, czy jakiejś przedziwnej konfiguracji oprogramowania, którego w danym momencie używałem (Skype – rozmowa wideo + nagrywanie dźwięku w Audio Hijack Pro). Nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem, a mój pierwszy i dotąd jedyny Kernel Panic zaliczyłem właśnie na testowanym iMaku.

Jest jeszcze jeden, powszechnie znany problem dotyczący iMaków. Ja ze względu na długość trwania tego testu nie miałem szansy tego doświadczyć. Otóż ponoć w dłuższym użytkowaniu pojawiają się problemy z matrycą. Zdarza się, że po pierwsze kurz wchodzi pomiędzy szybę chroniącą matrycę a matrycę jak i żółknięcie, czy też inne odbarwianie się samej matrycy. Nie miałem okazji tego doświadczyć. Taka wada może wyjść jedynie przy dłuższym użytkowaniu, ale problem jest na tyle znany, że trzeba o tym wspomnieć.

Podsumowując, dochodzimy do najważniejszego pytania, czy gdybym potrzebował komputera stacjonarnego,  to czy kupiłbym tego iMaka? (testowany komputer, jak wspominałem w najtańszej konfiguracji, kosztuje „zaledwie” 5299 zł). Prawdę powiedziawszy, nie wiem :) Tak jak pisałem kiedyś, jako komputer stacjonarny do zastosowań biurowych znakomicie nadaje się Mac mini, który jest nieporównywalnie tańszy, a mocy dla większości z nas będzie aż za dużo. Racjonalnie do rzeczy podchodząc, wychodziłoby zatem, że nie. Jednak na szczęście nie ma czegoś takiego jak „racjonalność”. Nikt z nas nie podejmuje racjonalnych decyzji. Elementem decydującym w tym przypadku może się okazać wygląd tego komputera, jego kompaktowość, to, że oprócz „nieco większego monitora” nic już więcej na biurku nie musimy mieć. W przypadku Maka mini takiego efektu osiągnąć się nie da. I ten trochę nieracjonalny argument, podyktowany emocjami towarzyszącymi obcowaniu z tym komputerem, jest czynnikiem, który może kazać mi płacić więcej za sprzęt, którego mocy tak naprawdę nie wykorzystywałbym. Nie ukrywam, że byłbym w momencie wyboru rozdarty i na szczęście nie muszę takiego wyboru dzisiaj dokonywać.

Jeżeli decydowalibyście się na kupno iMaka, mając na względzie wspomniane problemy z matrycą, sugerowałbym kupno Apple Care. W przypadku iMaka kosztuje ono 799 zł.

iMac 21 – wrażenia
Tagi: