Ok, zapewne mają tu swój udział również inne telefony. iPhone w tym przypadku jest jedynie najbardziej znanym przedstawicielem smartphone’ów. Nie da się jednak ukryć, że przeżywamy w Polsce bum na bieganie. Każdy teraz biega. Wszyscy wyciągają trampki z szafy, wychodzą na dwór i biegną. Ale żeby to było takie proste jak kiedyś. Ja, noc, droga przede mną i nic więcej. Nic z tych rzeczy. Teraz bieganiu towarzyszy cała otoczka. Dzięki temu, że żyjemy w erze smartphone’ów każdy mijany przeze mnie biegacz ma w uszach białe słuchawki, a w kieszeni albo najlepiej w opasce na ramieniu wspomnianego smartphone’a, który gra mu muzykę, ewentualnie odtwarza MacGadkę, co 1 km podaje parametry biegu, krzyczy na biegacza, że ma biec szybciej, wolniej, itd.

Ale najważniejsze dopiero dzieje się po treningu. Tuż po jego zakończeniu, jeszcze dobrze nie ochłonęliśmy, a już wszyscy klikają „save” i jednocześnie publikują swoje statusy na facebooku i twitterze. Co tu dużo mówić, sam tak robię:

 

Mam wrażenie, ze ta moda na bieganie została częściowo wykreowana tym, że po zakończonym treningu możemy do nieskończoności lansować się w sieci, czekać na lajki, udostępnienia, retweety. Macie tak? Ja sam się złapałem na tym, że tak mam. Jakże miło jest opublikować na Twitterze taki wpis jak ten powyższy.

Nasze poczynania mogą być śledzone za pomocą wielu aplikacji, z czego najbardziej znane to: Runkeeper, Endomondo, Nike+. Ja używam Runkeepera i zaraz napiszę dlaczego. Każda z nich robi zasadniczo to samo, tj. rejestruje sygnał GPS podczas biegu, na bieżąco podaje parametry np. takie jak dystans, czas i średnie tempo, a także zapisuje podsumowanie całego treningu. I do tego momentu to co wybierzemy nie ma specjalnego znaczenia.

Ważne jest to co dzieje się potem. Otóż okazuje się, że odbiornik sygnału GPS, który jest w iPhonie jest mało precyzyjny. Powoduje to liczne przekłamania w zapisanym śladzie sygnału GPS, co skutkuje tym, że zarejestrowana trasa jest z reguły dłuższa niż faktycznie przemierzony dystans. Nie muszę mówić jakie to ma znaczenie. Czasu oszukać się nie da, a dystans jest dłuższy, co powoduje, że wydaje nam się, że biegniemy szybciej.

Spójrzcie. Tak wygląda przykładowy trening zarejestrowany za pomocą iPhone’a 4S i aplikacji Runkeeper.

iphone-mapa

Widać przekłamania? Tutaj fragment trasy w przybliżeniu:

iphone-zblizenie

Wierzcie mi, że w tym przypadku ani po polu nie biegłem, pijany też nie byłem. To co widać na powyższych zrzutach jest jeszcze całkiem ok. Czasami zarejestrowana trasa może być tak zakręcona, że trening, który ma około 6 km, zostanie zarejestrowany o 500 m dłuższy! W tym momencie uwidacznia się największa przewaga Runkeepera nad konkurencyjnymi aplikacjami. Runkeeper pozwala już post factum, na stronie www.runkeeper.com, na naszym koncie, całą trasę edytować i prostować. Takich drobiazgów jak powyżej nigdy prostować mi się nie chciało, gdyż jest to robota wyjątkowo pracochłonna na długie zimowe wieczory, ale najbardziej spektakularne pomyłki GPS-u już korygowałem. W innym przypadku, miałem w osobistych rekordach osiągnięcia takie, że biegłem trening ze średnią 4 min/km, co niestety póki co w moim przypadku jest niemożliwe. Po wyprostowaniu trasy wynik z tego dnia zbliżył się do normalności, czyli do jakiejś wartości powyżej 5 min/km.

Zastosowane rozwiązania mają wady, co widać. Uwidaczniają się one jednak od pewnego poziomu, gdy ma dla nas znaczenie, czy biegniemy 5,10 min/km, czy 4,50 min/km. Wszystkie wyżej opisane wady eliminuje zastosowanie sprzętu profesjonalnego. Proszę bardzo tak wygląda ta sama trasa zarejestrowana za pomocą Garmina 910XT:

garmin-mapa

A tutaj fragment trasy na zbliżeniu:

garmin-zblizenie

Widać różnicę? Trasa jest gładziutka, błędów praktycznie nie widać, a cała trasa krótsza o około 300 m. O tym Garminie jeszcze kiedyś kilka słów napiszę, ale to temat na innego bloga.

Jedno jest pewne, najważniejsze jest to, że w ogóle się ruszamy, że dzięki tym funkcjom społecznościowym wszystkim nam się chce. Już nie jesteśmy sami w środku nocy, na deszczu. Teraz jest z nami nasza armia znajomych, którzy zawsze po biegu podniosą nas na duchu, docenią wysiłek. A to najważniejsze. Miłego treningu!

Polska biega z iPhone’ami i dzięki iPhone’om
Tagi: