Złamałem się w momencie jak poszedłem obejrzeć nowego iPada mini w dniu premiery do iSpotu. Jak wziąłem go do ręki, to wiedziałem, że choćby nie wiem co, to chcę mieć to urządzenie. Namyślanie się zajęło mi dosłownie sekundę i jedyne co mnie powstrzymało 2 listopada, to brak dostępnej wersji w białym kolorze. Ten problem udało się na szczęście rozwiązać przy okazji ostatniego wyjazdu do Warszawy. Chciałbym w tym miejscu gorąco podziękować c0p0x-owi za sprawnie zorganizowanie rezerwacji na białą sztukę. Mówię Wam, mała społeczność Twitterowa to jest to! :) Dzięki jeszcze raz!
No więc od wtorku jestem szczęśliwym posiadaczem białego iPada mini 16GB, oczywiście bez 3G, tylko WiFi. Ten podstawowy model iPada kosztuje 1449 zł, co w moim przypadku, jak już pisałem, ma ogromne znaczenie.
Wykonanie – nie mam absolutnie żadnych uwag. Wykonanie iPada mini to małe mistrzostwo świata. Obcowanie z tym sprzętem daje wrażenie dotykania przedmiotu najwyższej możliwej jakości. Całość jest super sztywna, super wytrzymała, wszystko jest dopieszczone i wymuskane. Wykonane z metalu przyciski sterowania dźwiękiem oraz usypiania powodują, że wszystko razem robi genialne wrażenie. Teraz nareszcie jest tak, że całość jest kolorystycznie spójna, tj. wersja czarna jest czarna zarówno z przodu jak i z tyłu (świetnie to wygląda), podobnie jak biała jest biała i z przodu i z tyłu. Teraz dopiero widzę, że czarna wersja poprzedniego iPada, który jest czarny z przodu i aluminiowo-srebrny z tyłu to jakieś nieporozumienie. Mam zresztą wrażenie, że obecny model dużego iPada jest ostatnim, który ma taki wygląd. Kolejne będą przypominać iPada mini. Widać, że wygląd i wykonanie iPada mini zostało zaczerpnięte z tego jak wygląda teraz iPod touch. Jedynie szkoda, że nie ma więcej wersji do wyboru, chętnie bym zobaczył i rozważył kupno… czerwonego. Jeszcze jedno drobne spostrzeżenie: wersja biała z tyłu palcuje się mniej niż czarna.
Wielkość i waga – to jest jeden z decydujących elementów, oprócz ceny, który będzie powodował, że to właśnie iPad mini będzie najczęściej wybieranym iPadem. Mini jest bajecznie lekki w porównaniu do dużego iPada. Jestem w stanie trzymać go jedną ręką w powietrzu, przez bardzo długi czas (np. przez godzinę) bez opierania się o cokolwiek bez żadnych oznak zmęczenia. Węższa ramka z dwóch stron nie przeszkadza. Na początku miałem obawy, że nie będzie go za co chwycić, ale okazały się one bezpodstawne. Przez to, że mini jest tak lekki praktycznie mogę oprzeć go na czterech palcach pod spodem i kciuk dokładam z boku. Nic nie muszę kurczowo z boku trzymać. Te 300 gram robi wielką różnicę. Czy nie jest za mały? Nie jest. Wszystko jest dokładnie takie jakie być powinno. Dla mnie rewelacja. Poza tym ten rozmiar iPada mini ma dla mnie jeszcze jedną drobną zaletę. Otóż posiadam taką małą torebkę/saszetkę na dokumenty, klucze, telefon. iPad mini idealnie do niej pasuje. Ta wygląda tak, jakby wręcz została zaprojektowana jako futerał do iPada mini.
Programy – przez to, że iPad mini ma rozdzielczość iPada 2, na dzień dobry otrzymał wszystkie programy przeznaczone dla dużego iPada, które już znajdują się w AppStore. Nic dodać, nic ująć. To piękne, że urządzenie, które jest nowe na rynku nie musi na nic czekać. Od razu na dzień dobry jest na nie wszystko. Z rzeczy istotnych związanych z obsługą, bardzo wygodnie pisze się na tym iPadzie w pozycji pionowej kciukami. W pozycji poziomej klawiatura wydaje mi się z kolei odrobinę za mała. Przy tworzeniu dłuższych tekstów przydałaby się zewnętrzna klawiatura.
Ekran – to jest ta jedna malutka skaza na tym pięknym cacuszku. Nie ma co czarować i owijać w bawełnę i trzeba to powiedzieć głośno. Widać, że to nie jest Retina. Do tzw. „żylety” brakuje bardzo dużo. Czy to przeszkadza? Mi nie, ale ja nie miałem przez ostatnie pół roku iPada 3. Domyślam się natomiast, że posiadacze „trójki”, osoby wyczulone na tym punkcie, mogą nie zaakceptować ekranu iPada mini. Ok, niech zatem czekają na kolejne generacje sprzętu, a wówczas jak w kolejnej (lub jeszcze w kolejnej) edycji Apple doda do wersji mini ekran typu Retina, to dużego iPada będzie można po cichu wycofać z oferty, a iPada mini przemianować na iPada.
W powyższej recenzji nie wspomniałem słowem o aparacie fotograficznym i o przedniej kamerze. Nie użyłem ich ani razu i jak dla mnie w takim produkcie jak tablet, mogłoby ich nie być w ogóle.
I już na zakończenie, długo się moim iPadem na wyłączność nie nacieszyłem. Taka była idea, że kupuję iPada mini dla siebie, bo moją „jedynką” już dawno zawładnęły żona z córką. Ale jak córka (4 lata) zobaczyła mini, to od razu stwierdziła, że ten duży to chyba trochę za ciężki jest i ten jest świetny i w sam raz będzie jej pasował. Żona zresztą stwierdziła to samo.
Ten twitt oddaje wszystko:
Zawsze kupuj dwa tablety. Jeden dla siebie, drugi dla niej.
— Jurek Markowicz (@jurekmarkowicz) listopad 10, 2012