Produkty Apple rzadko kiedy przechodzą jakąś gruntowną przemianę. Nie co roku Apple ogłasza rewolucję, nie co roku także pokazuje kompletnie nowe produkty. Rok temu, prezentując iPada, Apple z pewnością pokazał rewolucyjny produkt, podobnie jak w 2007 roku iPhone’a i (czy ktoś to jeszcze pamięta?) iPoda w 2001. Większość jednak zmian w sprzęcie, które Apple raz po raz nam serwuje to drobne upgrade’y. Praktycznie każda kolejna rewizja sprzętu jest już tylko drobną zmianą. Czasami mam wręcz wrażenie, że Apple celowo nie dodaje do różnych sprzętów pewnych funkcjonalności, żeby móc je wprowadzić w kolejnej aktualizacji. Dla przykładu jestem święcie przekonany, że Apple, mimo tego, że mogło, nie dało kamerki w pierwszym iPadzie, tylko dlatego, żeby móc ją dać dopiero w dwójce. W przypadku komputerów takie drobne zmiany  to będzie często nowy procesor, szybsza pamięć, inna matryca. W przypadku iPhone’a taką mało znaczącą zmianą była zmiana z 3G na 3GS. Dla przeciętnego użytkownika (nie geeka) nawet zmiana na iPhone’a 4 nie była czymś specjalnym. Czy teraz iPhone’a 4 używa się jakoś inaczej niż 3GS-a? Nie da się ukryć, że dzisiaj często najbardziej znaczące zmiany odbywają się na poziomie oprogramowania, a nie sprzętu.

Co by jednak nie mówić, to właśnie zmiany sprzętowe są najbardziej spektakularne (vide Retina Display w iPhone 4), to coś co najłatwiej porównać i do poprzednich wersji sprzętu jak i do konkurencji. Pomijam fakt, że porównywanie różnych tabletów po parametrach sprzętowych jest nieporozumieniem (patrz kilka zdań wyżej, to oprogramowanie, a nie gigaherce procesora, sprzedaje dzisiaj sprzęt). Spójrzmy zatem na najważniejsze zmiany, najważniejsze funkcjonalności, których dorobił się dzisiaj iPad.

  • szybszy procesor (i podejrzewam, że więcej pamięci, choć to nigdzie nie jest napisane) – co tu dużo mówić, iPad jedynka mógłby być nieco szybszy, czuć to w szczególności przy dużych i skomplikowanych grach, które potrafią się przycinać. Czuć też trochę za wolny procesor przy wgrywaniu stron internetowych albo przy uruchomionych wielu programach. Teraz będzie szybciej. Ta powolność iPada jedynki to według mnie największa jego wada.
  • waga i wielkość – iPad jedynka jest ciężki, tutaj każde 100 gram, jak trzymamy iPada w powietrzu, ma znaczenie. Domyślam się, że jego stosunkowo duża waga jest spowodowana tym, że ta super bateria, którą posiada, musi dużo ważyć. Ale to żadne usprawiedliwienie, jest ciężki i koniec, więc to że dwójka będzie lżejsza jest fajne. Odnośnie wielkości, to że jest cieńszy nie ma dla mnie kompletnie żadnego znaczenia, jedynka i tak jest dla mnie bardzo cienka. Druga sprawa jest taka, że większość akcesoriów od jedynki przestanie pasować do bieżącej wersji.
  • dwie kamerki – ok, to może być fajne, w szczególności do prowadzenia rozmów wideo… dla mniej więcej kilku procent użytkowników. Ręka do góry kto regularnie korzysta z rozmów wideo, np. na komputerze. Ja często wręcz nie życzyłbym sobie, żeby mnie rozmówca widział. Także, tego mi w jedynce z pewnością nie brakuje i wcale nie wyczekiwałem tych kamerek w dwójce. Domyślam się, jako ojciec małego dziecka, że często podróżujący rodzice mogą chcieć z drugiego końca świata zobaczyć swoje pociechy. Ja podróżuję stosunkowo rzadko…, więc przyznam się szczerze nie specjalnie jestem fanem telefonicznych rozmów wideo.

To wszystko, prawda? Czy o czymś zapomniałem? Jak tak próbować podsumować, to nie ma tego zbyt wiele. Całą resztę dzisiejszego Keynote’a wypełniła prezentacja oprogramowania (patrz uwaga o tym, że to oprogramowanie jest najważniejsze). Było trochę o iOS 4.3, była prezentacja iMovie oraz Garage Band na iPada (tego ostatniego chętnie będę używał, jeżeli będzie w pełni funkcjonalny z pierwszym iPadem). Nie bardzo wiem co napisać o Smart Cover (wyszydzana na twitterze szmatka do przykrywania ekranu). Pachnie mi to marną jakością ekranu i próbą ukrycia go pod pokrowcem, coś mniej więcej w stylu: dodawanie bumperów do iPhone’ów 4, żeby ukryć problemy z anteną. Wiem, że to prawie niemożliwe, ekran w jedynce jest super trwały, ale poświęcenie tyle czasu podczas Keynote’a na prezentację futerału wydaje mi się co najmniej dziwne.

Czyli co? Zmiany są niewielkie, które posiadaczom jedynki nie każą biec do sklepu po nowego iPada, tak? Według mnie, zdecydowanie tak. Oczywiście to wszystko prawda, ale to wcale nie przeszkadza temu, żeby nowy iPad sprzedał się najbliższym roku w liczbie: zdrowe kilkadziesiąt milionów sztuk. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że wszyscy konkurenci iPada (tylko teraz już nie wiem którego: jedynki czy dwójki?) w zasadzie nie pokazali się na rynku. Gdzie jest Motorola Xoom czy Touchpad Palma? A PlayBook od BlackBerry? Albo tylko na rynku amerykańskim (Xoom) albo w magazynach albo jeszcze w fabrykach w częściach (lub ewentualnie na desce kreślarskiej).  Tymczasem iPad 2 jeszcze w marcu (a najprawdopodobniej już 11 marca) sprzeda się zapewne w milionach egzemplarzy. I na tym właśnie polega magia Apple, iPad zmienił się trochę lub wcale, a i tak wszyscy będą chcieli go mieć.

I na sam koniec. Pal licho co ma, a czego nie ma nowy iPad i czy zmiany są duże czy małe. Dla mnie newsem dnia jest to, że dzisiejszego Keynote’a prowadził Steve Jobs.

Nowy iPad – bez rewolucji
Tagi: