Time Machine przywołał mnie dzisiaj do porządku i upomniał, że nie robiłem kopii zapasowej od ponad 10 dni. Pokornie sięgnąłem po dysk, na którym trzymam swoją kopię zapasową. Podpiąłem dysk do komputera, po czym z przerażeniem zobaczyłem, że mam nie zarchiwizowane ponad 10GB danych. No cóż, byłem wyjątkowo lekkomyślny. Jak widać już zapomniałem jakie to niespodzianki potrafił mi kiedyś robić mój komputer. 

Do tej pory byłem przyzwyczajony, że ta archiwizacja idzie raczej szybko, a wspomniane 10GB danych powinno zarchiwizować się w około piętnaście minut. Tymczasem taki oto obrazek obserwowałem około godzinę:

Ani kilobajta postępu przez godzinę! Przez chwilę zacząłem się niepokoić o stan dysku, na którym trzymam Time Machine. Tymczasem rozwiązanie okazało się banalnie proste. Wystarczyło wyłączyć GarageBand, na którym właśnie obrabiałem ostatni odcinek MacGadki. Po wyjściu z programu, Time Machine znacznie przyspieszył i dokończył archiwizację w 10-15 minut.

Powyższy tip został przeze mnie sprawdzony. Krótki update (254MB) przy włączonym odsłuchu pliku w GarageBand w zasadzie stoi. 

Porada na przyszłość: odsuń się od komputera, gdy Time Machine pracuje, daj mu trochę podziałać w samotności, będzie szybciej.

Nie róbcie nic w GarageBand, gdy pracuje Time Machine