Dowiedziałem się o śmierci Steve’a Jobsa wczoraj o 6 rano, jechałem samochodem. Na szczęście jechałem po bardzo szerokiej drodze, gdyż o mało co, a spowodowałbym wypadek. Prowadząc samochód złapałem się obydwiema rękami za głowę… Jechałem w bardzo długą podróż… To była najbardziej samotna podróż w moim życiu. A otrząsnąć się z szoku nie mogę do teraz. W sumie dobrze, że byłem w podróży, napisać i tak bym za wiele nie mógł.

Miałem bardzo dużo czasu na rozmyślania. Przez te kilka godzin zastanawiałem się na czym polegał geniusz Steve’a Jobsa. Myślałem kilka godzin i wymyśliłem. Steve Jobs potrafił budzić w ludziach emocje. Do tej pory emocje w ludziach potrafili budzić raczej tylko artyści, sportowcy, muzycy, może czasem politycy. Tymczasem od kilkunastu lat te emocje potrafił budzić człowiek, który był szefem firmy produkującej komputery, odtwarzacze mp3, telefon – zwykłe przedmioty codziennego użytku. Dzięki temu obudzeniu w ludziach emocji wokół Apple wyrosła prawdziwa rzesza fanów, blogerów, podcasterów, którzy za całkowitą darmochę robią spółce nieprawdopodobną reklamę i prowadzą, tak jak ja, tę makową ewangelizację (uwielbiam to sformułowanie!). Wokół Apple stworzyła się prawdziwa społeczność, której częścią się czuję również ja. I dobrze się z tym czuję. To właśnie na tym polegał geniusz Steve’a Jobsa – umiejętność obudzenia w ludziach emocji. I za te kilka lat emocji wielkie dzięki Steve.

P.S. Posłuchajcie specjalnego odcinka MacGadki, w całości poświęconej Steve’owi Jobsowi.

Geniusz Steve’a Jobsa
Tagi: