Ostatnio Twitter zapowiedział zmiany w swoim API. Większość z tych zmian w sposób znaczny ograniczy swobodę deweloperów w kształtowaniu wyglądu i sposobu działania programów do obsługi Twittera.

Przez internet szeroki i głęboki przetoczył się lament blogerów, że oto koniec Twittera jest bliski, że jak nie będzie dało rady korzystać z Tweetbota (dla nie wtajemniczonych jeden z programów na OSX i iOS do obsługi Twittera), to ograniczą swoją aktywność na Twitterze.

Ok, przyjmuję argument, że jak dotąd jeździłem na kolarzówce, to niechętnie wsiądę na Wigry 3. Tymczasem rzeczywistość jest taka, że większość użytkowników zmian w ogóle nie zauważy. Przekładając to na język kolarski, dla większości użytkowników szosówka Bradleya Wigginsa (tegoroczny zwycięzca Tour de France) i Wigry 3 to jedno i to samo – rower to rower.

Twitterowa rzeczywistość osób normalnych (nie geeków) jest taka:

  • większość przeciętnych użytkowników komputerów/internetu nie specjalnie wie czym jest Twitter. Ileż to razy się natłumaczyłem o co tak naprawdę chodzi w tym całym tłitowaniu, a i tak na samym końcu słyszałem argument „ale po co mam pisać całemu światu, że właśnie idę do ubikacji?”. Pewnym ratunkiem dla Twittera jest to, że „stare” media coraz częściej cytują znane osoby pisząc/mówią, że oto „minister Sikorski coś tam tłitnął”. Dzięki temu Twitter w ogóle funkcjonuje w świadomości tzw. zwykłych użytkowników internetu.
  • większość użytkowników Twittera, żeby była jasność miażdżąca większość, to osoby obserwujące twitterowych celebrytów (Lady Gaga, itp.), bardzo rzadko same coś piszą, raz na jakiś czas odpowiedzą swojemu idolowi, najczęściej jednak nie doczekają się odpowiedzi.
  • grupka osób, która w ogóle wie o istnieniu innych programów do obsługi Twittera do marna garstka. Żaden niedzielny użytkownik nie wyda złamanego grosza na program do obsługi czegoś co nie do końca wiedzą jak działa i co uruchamiają raz na dwa tygodnie. O tym, że programy deweloperów nie cieszą się jakąś specjalną popularnością świadczy wypowiedź twórców Tweetbota, że są grubo pod limitem wyznaczonym przez Twittera (100 tysięcy użytkowników):
    • Our user cap for Tweetbot for iOS is pretty huge (which is 2* our current users, not 100k)
    • At the current rate our user base is growing we won’t hit that cap for a few years
  • brak synchronizacji, na którą cierpią oficjalne aplikacje Twittera na OSX i OS – a kogo to interesuje? Tę lamentującą grupę geeków pewnie tak, która toczy na Twitterze zacięte dyskusje. A całą resztę? Myślę, że nieszczególnie.

Podsumowując, wprowadzone zmiany w API Twittera dla przeciętnego użytkownika nie zmieni nic. Programy takie Tweetbot, Echofon, Twitterfic, itp. będą dalej istnieć i będą zapewne miały się dobrze.

Dla mnie jedynym argumentem, który stawia pod jako takim znakiem zapytania słuszność ostatnich ruchów Twittera jest to, że jedne z największych zmian, które się dokonały w obsłudze Twittera w ostatnich latach pochodzą nie z działu R&D Twittera, tylko z zewnątrz. Wszystko prawda, ładnie zostało to zebrane tutaj:

  • Official Twitter iOS app started as a third-party app. In the same vein of those that Twitter now wants to kill. 
  • The now well known @reply that not only is prevalent on Twitter, but the generally accepted across the web, not invented by Twitter.
  • Oh and those Twitter hashtags that, funny enough, Twitter is now using to monetize Twitter with? Again, not invented by Twitter.

Przy okazji, nie zgadzam się z dramatycznym stwierdzeniem, porównującym ostatnie ruchy Twittera do pewnego ważnego momentu w życiu Apple, czyli:

  • We like to make analogies to Apple in tech blogging circles, so here goes: this is the moment in Twitter’s life where they kicked Steve Jobs out of the company and told Sculley to run it.

Nie przesadzajmy, idźcie zapytać przeciętnego użytkownika Twittera co to znaczy „retweet” i czy przeszkadza im brak synchronizacji, żeby zobaczyć, że powodów do narzekania nie ma.

Zmiany w API Twittera zauważą nieliczni
Tagi: