Od wielu dni w różnych serwisach pojawiają się testy nowego MacBooka Air. Moje dwie ulubione recenzje (nie mogę się zdecydować która jest lepsza) to ta lub ta. Generalnie wszystko jest z tym MacBookiem Air w porządku, a entuzjastyczne recenzje powodują, że rozważam go (lub jego kolejną rewizję) jako swój kolejny podstawowy komputer. Jak tylko dorobią podświetlenie klawiatury, to pozbędę się wątpliwości. Jest to też pierwszy Mac, który został wypuszczony bez preinstalowanego flasha. Oczywiście było wokół tego wielkie halo, że oto Steve Jobs uśmiercił flasha, tak jak kiedyś stację dyskietek. Nie robiłbym z tego jednak żadnej sensacji, gdyż z tego co pamiętam, to komputery z Windowsem są również wypuszczane bez flasha (poprawcie mnie jeśli jest inaczej) i nikt o tym nawet nie mówi. Doinstalowanie brakującej wtyczki jest tak banalne, że nie przychylam się do głosów, że przeciętny użytkownik nie będzie umiał tego zrobić.

Wspomniane recenzje zawierają również testy baterii. Zanim o testach, to przyjrzyjmy się temu co podaje producent. Otóż MacBook Air w wersji 13 calowej według danych Apple ma wytrzymywać na baterii 7h, a wersja 11 calowa 5h. Zawsze sceptycznie podchodziłem do danych producenta. Mój MacBook Pro (mid 2009) miał teoretycznie wytrzymywać 7h, a życie pokazało, że 5h jest raczej przeciętnym wynikiem. Te wyniki podawane przez Apple są pewnie możliwe do uzyskania, ale chyba w czysto laboratoryjnych warunkach, tj. otwarta jedna aplikacja, ekran ściemniony i pod żadnym pozorem nie wolno oglądnąć filmiku na YouTube.

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Filmiki na YouTube generalnie używają flasha, różnego rodzaju vod używają flasha (albo silverlighta), 90% reklam na stronach internetowych to flashowe banery. No i właśnie dwa dni temu na Arctechnica ukazała się recenzja w której to 11 calowy MBA, który ponoć miał trzymać 5h wytrzymał aż 6h… uwaga werble… bez zainstalowanego flasha. Natomiast po zainstalowaniu flasha i otwarciu w Safari dokładnie tych samych stron ten sam komputer wytrzymał już tylko 4h. Powiem tak, nie muszę być profesjonalnym serwisem testującym zawodowo komputery, żeby stwierdzić dokładnie to samo. Gdy moja żona nadrabia zaległości serialowe i włącza jakieś vod, to mam wrażenie, że jej komputer (też mac!) zaraz odleci. Mało tego, jak mam (a raczej miałem, dlaczego czas przeszły to za chwilę) otwartą jakąś stronę z dużą reklamą, to wiatraki mojego komputera też dostają przyspieszenia.

Ale znalazłem radę przynajmniej na część problemu. Nie, nie odinstalowałem flasha :) Potrzebuję go jednak czasami na stronach internetowych, którymi się opiekuję i z YouTube’a też nie chcę rezygnować! :) Rozwiązanie jest banalnie proste, zainstalowałem adblocka. Powoduje to, że 90% wszystkich śmieci (czytaj: dużych reklam flashowych, które znajdują się na różnych stronach, mi się nie wyświetla. Włączyłem kilka miesięcy temu adblocka, gdyż do szału doprowadzało mnie tempo wczytywania się stron, które często przeglądam. Otóż wgrywające się na samym końcu duże reklamy flashowe powodowały, że np. już prawie kilkałem w coś co mnie interesuje, aż tu nagle kosmicznie duży baner o wysokości 300 pikseli powodował przesunięcie się wszystkiego w dół i w konsekwencji klikałem w to co nie chciałem. Po włączeniu adblocka odetchnąłem, strony po prostu wczytują się dużo szybciej, znowu można przeglądać szybko internet bez obaw, że zaraz się coś zawiesi albo kolejna strona będzie wgrywała się 30 sekund. Zresztą zróbcie sami eksperyment i włączcie te strony: parkiet.com i stooq.pl (moja branża) raz bez adblocka a potem z adblockiem. Różnica jest porażająca.

Wróćmy jednak do baterii w laptopach. Skutkiem ubocznym włączenia adblocka był efekt, o którym pisze Arstechnica. Mój laptop wytrzymuje dłużej na baterii! Jest to całkowicie subiektywne odczucie, nie wykonałem w tym celu żadnego pomiaru, ale jestem tego pewny! Mam po prostu wrażenie, że rzadziej sięgam po kabel zasilający. Wiatraki mojego komputera miło i po cichutku pracują, nic nie hałasuje, wszystko jest tak jak w zasadzie być powinno, a przeglądam taką samą ilość stron internetowych co kiedyś. Nie ukrywam, że jak zdałem sobie z tego sprawę, po raz pierwszy zacząłem kibicować Apple w wojnie przeciwko flashowi. Kibicuję im w tej krucjacie i czekam na kolejny przełom technologiczny (HTML5?), bo to czego teraz doświadczam na swoim komputerze jest dla mnie bardzo obiecującym widokiem na przyszłość.

Flash i bateria – coś w tym jest
Tagi: